W roku 1902 trzej bogaci rajanie wyprawili się po te Ondraszkowe skarby. Długo szli sklepionym gankiem, przyświecali sobie blaszanymi kagankami, a gdzieś pod Rajskim Kopcem natrafili na jakieś beczki. Było ich tam sporo. Na samym dole stały du e, pękate beczki, na nich mniejsze beczułki, a na samym wierzchu najmniejsze beczułeczki.
Owi trzej chciwcy zatrzymali się i rozmyślali, co zrobić, kiedy naraz same beczki poczęły się staczać w dół. Ledwo zdołali odskoczyć. Na jednej z beczułek pękły obręcze, klepki rozleciały sig, a złoto znajdujące się wewnątrz z dźwiękiem posypało się na ganek. Kiedy wszyscy trzej rzucili sig na pieniądze, w ganku zerwał się straszliwy wicher. W tej chwili lunął ulewny deszcz, a brudna woda poczęła wypełniać ganek.
Pełgające kaganki zgasły.
Naraz w ciemnościach rozległ się donośny głos:
- Wara wóm od moich skarbów! jyny biydocy mogóm se nabrać tela złota, wiela im potrzeba. A ka dego bogocza, kiery ręke na to złoto wyciągnie, spotko kara!
Ci trzej hyłtusi porzucili pozbierane pieniądze i poczęli uciekać, ale nieprzenikniona ciemność i woda coraz bardzej wzbierająca w ganku uniemo liwiła im ucieczkę. Wszyscy trzej utonęli w podziemiu. W tym samym czasie przyszła z gór wielka powódź i Olza wystąpiła z brzegów. Rodziny tamtych trzech chciwców rozpowiedziały potem po okolicy, że oni widocznie znaleźli śmierć w wezbranych nurtach Olzy. Nikt nawet nie przypuszczał, że to zjawa Ondraszka ukarała ich za chciwość.